Alpy
22 lipca w piątek w godzinach popołudniowych nasza ekipa w ilości 15 osób wyjechała dwoma busikami w kierunku miejscowości Chamonix we Francji. Przejeżdżając po drodze przez Niemcy i Szwajcarię w sobotę 23 lipca w godzinach dopołudniowych dotarliśmy do celu naszej podróży. Po załatwieniu formalności na polu biwakowym - Camping Les Arolles - rozbiliśmy namioty i przygotowaliśmy posiłek. Na miejscu pozostało sześć dziewczyn - Ania, Ewa, Ania, Iwonka, Grażynka i Jola. A reszta ekipy - Marek, Adaś, Witek z Krzysiem, Andrzej, Rafał z Kasią oraz Maria - przyjechali tu żeby dokonać wielkiego czynu, jakim jest zdobycie Mont Blanc. Justynka zdecydowała się, aby towarzyszyć tej ekipie do lodowca. Pożegnaliśmy Ich, życząc Im szczęścia i wręczając kartki z motywującymi słowami. Nie obyło się bez łez... Wyruszyli...
Jednak w dniu dzisiejszym burza popsuła Im plany i wieczorem cała grupa musiała wrócić na pole namiotowe. Całą wyprawę trzeba było odłożyć na jutro.
24 lipca - w niedzielę, wczesnym rankiem nasi Alpiniści wyruszyli w drogę. A Justynka pozostała z nami - resztą dziewczyn i w siódemkę zwiedzałyśmy dziś Chamonix - przepiękne, urocze miasteczko... A tym czasem pozostała ekipa - czyli "Góra" nadrobiła stracony dzień i dotarła do lodowca Tete Rousse 3167m.n.p.m. I tam rozbili namioty. Bardzo zmęczeni, ale w bojowych nastrojach.
25 lipca - w poniedziałek, zakupiłyśmy karnety na tutejsze kolejki ważne przez trzy dni i wjechałyśmy na wysokość 2525m.n.p.m. "Telecabine de Planpraz et Telepherique du Brevent" I tam rozpoczęłyśmy naszą przygodę z Alpami :) Wędrowałyśmy przepięknymi szlakami, które opracowała nam Justynka. Podziwiałyśmy widoki zapierające dech w piersiach. Wspinałyśmy się po skałach i schodziłyśmy pionową ścianą w dół po drabinkach i klamrach. W końcu dotarłyśmy do kolejnego wyciągu na wysokości 2335m.n.p.m. "Telepherique de la Flegere" Tam wygrzewałyśmy się w słonku na leżaczkach i piłyśmy przepyszną kawę, którą zaserwowała nam polska dziewczyna :)
A tym czasem nasi Alpiniści po 14 godzinach wspinaczki i marszu dotarli do schronu Valot pod głównym szczytem. Otrzymałyśmy wiadomość, że raniutko Witek, Krzysiu i Andrzej mają zamiar zaatakować szczyt, a reszta schodzi do namiotów na lodowiec.
26 lipiec - wtorek - My - czyli nasza dzielna siódemka wjechałyśmy na wysokość 3842m.n.p.m. "Telepherique de Aiguille du Midi" Miałyśmy Mont Blanc na wyciągnięcie ręki... I świadomość tego, że tam są nasi Alpiniści. Nie potrafię opisać tego co czułyśmy - mąż Ewci, mąż Ani, mąż i syn Justynki, córka Grażynki, nasi przyjaciele... Z trwogą w sercach i łzami w oczach patrzyłyśmy na potęgę tej wielkiej góry. Pamiętam, że nuciłam piosenkę Budki Suflera - "Cień góry"..... Nawet robiłyśmy zdjęcia i potem przybliżałyśmy je, z nadzieją, że zobaczymy na nich naszych bliskich. Po jakimś czasie zjechałyśmy na wysokość ok. 2500 m i tam powędrowałyśmy w kierunku lodowca i następnej kolejki. Kolejna urocza trasa. Doszłyśmy do miejsca "Train du Montenvers Mer de Glace - 1913m.n.p.m." i zjechałyśmy pociągiem do miasteczka.
A w tym czasie Witek , Andrzej i Krzysiu zdobyli szczyt Mont Blanc :) A pozostałe osoby szczęśliwie i bezpiecznie zeszły na lodowiec Tete Rousse. Po 21szej otrzymałyśmy wiadomość, że wszyscy już razem jedzą kolację i jutro wracają do Chamonix :)
27 lipiec - środa - My - czyli "siedem wspaniałych" - wjechałyśmy dziś na Brevent i zaliczyłyśmy kolejną malowniczą trasę opracowaną przez Justynkę, która to zaprowadziła nas do cudnego jeziorka. Trasa trudna, kamienista i trzeba było się nieźle wspinać. Ale było warto.
A potem - popołudniu to już uroczyście witałyśmy naszych bohaterów, wręczając Im dyplomy i śpiewając Im - "sto lat"... Była pyszna kolacja i resztę wieczoru spędziliśmy już razem - w piętnastkę :)
28 lipiec - czwartek - dzień odpoczynku. Część osób była na basenie, część spacerowała po miasteczku, a część została na polu biwakowym. A popołudniu wszyscy razem udaliśmy się do Pizzerni i tam raczyliśmy się przeróżnymi smakami pizzy popijając winkiem...
29 lipiec - piątek - dziś całą ekipą znów powędrowaliśmy w Alpy. Wjechaliśmy na Flegere i dalej fajną trasą, częściowo ośnieżoną do malowniczego, bajecznego jeziorka. Było tam jak w bajce. Przecudowne miejsce pokryte śniegiem i ten zielono - niebieski kolor wody... A wieczorem każdy robił co chciał.
30 lipiec - sobota - ostatni dzień pobytu w Alpach. Byliśmy na basenie, a potem to już każdy robił zakupy na drogę i do domu. Dzień spokojny. Co niektórzy byli na ostatnim spacerze po Chamonix. Wieczorem i w nocy rozpętała się burza i mocno lało. To Chamonix płakało, że taka fajna ekipa wyjeżdża...
31 lipiec - niedziela - przed południem wyjechaliśmy. Ostatnie spojrzenie na Alpy, na Mont Blanc, na urocze miasteczko. Żal było wyjeżdżać. Nawet po drodze zabraliśmy ze sobą autostopowicza - młodego Szweda, który jechał z nami ponad 1000km.
Dojechaliśmy rankiem 1 sierpnia - ok. 7.00.
To było osiem niesamowitych dni, pełnych ekstremalnych przygód zarówno dla ekipy Alpinistów - tej z góry, jak i dla "wspaniałej siódemki" - dziewcząt z dołu. Dni cudownych - zapierających dech w piersiach widoków, które na zawsze pozostaną w naszej pamięci. Co niektórzy spełnili swoje najskrytsze marzenia, dokonali tego co wydawało by się niemożliwe - czegoś wielkiego. Co niektórzy przekonali się o potędze gór wysokich, o sile natury...
Spędziliśmy ten czas razem pomagając sobie nawzajem i wspierając się nawzajem, jak rodzina, jak grono przyjaciół. Wspólnie przygotowywaliśmy posiłki i wspólnie wędrowaliśmy po cudownych Alpach. Wypiliśmy hektolitry winka i zajadaliśmy się smacznymi francuskimi serami. Byliśmy dla siebie siostrą, matką, kucharką, pielęgniarką, a nawet fryzjerka i kosmetyczką :)
Jeszcze raz wielki ukłon dla naszych BOHATERÓW - Marka, Witka, Andrzeja, Krzysia, Rafała, Adasia, Kasi i Marii :)
Oraz: dla " siedmiu wspaniałych" - Ani, Justynki, Ani, Ewci, Iwonki, Grażynki i Jolci J)))
Do następnego kochani!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tekst - Jolanta Burnos
Zdjęcia - Tychołazy